czwartek, 25 grudnia 2014

Pora na Rygę!


Mam pewne zaległości. Post o majówkowych Helsinkach napisany - owszem tak, o majówkowym Tallinie - również tak, ale już o Wilnie i Rydze nie łaska mi było do tej pory napisać. A niedawno przydarzyła mi się kolejna przygoda --> weekend w Wiedniu[oczywiście z klapkami Kubota]

Może zacznę najpierw od Rygi na Łotwie, gdyż stolica ta była trzecią z kolei, którą zwiedziłyśmy na naszym majówkowym wyjeździe [TRANSBALITICA 2014]. Od maja już trochę czasu minęło i łącząc moją słabą pamięć z nieświadomym zwiedzaniem i dodatkowo ogólnie pojętą nieświadomością eksploracji przestrzeni miejskiej, to dodam tylko zdjęcia. Nie zamierzam się rozdrabniać nad Rygą i udawać eksperta typu "byłam tam i ile to ja nie widziałam i nie doświadczyłam", bo w Rydze przypominałam puszkę ciągniętą przez samochód. Autem tym kierowała jedyna w swoim rodzaju przewodniczka - mieszkanka stolicy Łotwy o korzeniach polskich, która naprawdę wyjątkowo i wcale a wcale nie nudno [ironia] opowiadała o dziejach i budynkach miasta.

Ale tak na serio to babuszka w porządku była i wczuła się w role, chciała zaprezentować swoje miasto jak najlepiej, i za to szacun dla niej! To co, że jej trasa oprowadzania po mieście oraz meritum wszelkich opowiastek zaczynało się i kończyło na kościołach. To była w końcu Ryga z jej punktu widzenia, a my dzięki temu mogliśmy stety/niestety zobaczyć jakieś miliony kościołów.

Taka anegdotka: w pewnym momencie z pewnych powodów odłączyłyśmy się od naszej grupy i pani przewodnik i była chwila strachu i przerażenia, gdy zorientowałyśmy się, że zgubiłyśmy się w nieznanym nam mieście i nie miałyśmy zielonego pojęcia w którym kierunku oni poszli. Ale poznawszy preferencje naszej pani przewodnik, szukałyśmy jakichkolwiek kościołów w okolicy i idąc tym tropem oraz przysłowiem "głupi ma zawsze szczęście" udało nam się odnaleźć naszą wycieczkę idącą oczywiście w kierunku kościoła.


Ryga jest ładnym miastem. Dużo kamienic, tych wszystkich kościołów, nie są to niskie budynki i można dostrzec dużo kolorów. Jednak nie jest to mój typ miasta. Szczerze, to cieszę się, że zwiedziłam Rygę, jednak mam wrażenie, że nie zdołałam poczuć "atmosfery" tego miasta, za bardzo chyba przypominało mi klimatem Polskę.

I to by było na tyle. Aha - tak na zakończenie - polecam gorąco tamtejszy klub o światowej nazwie: Rio de Janeiro. Można tam się świetnie zabawić, potańczyć, jest nawet jedna rura do tańca znajdująca się na środku parkietu. Bardzo miło, specyficznie i nie pamiętam cen trunków, ale można zawsze wbić już na bani! wpuszczajo!
Potem można opowiadać historie jak to się było w Rio de Janeiro na Łotwie ;)

Pozdrawiam wszystkich czytających!

Oby tak dalej,
B.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz